piątek, 21 lutego 2014

1. Kajdanki


Czekam, ocierając opuchnięte od łez oczy, z obiadem na tatę, który miał zaraz pojawić się w domu po pracy. Kolejny dzień, który wygląda tak samo. Wstawałam rano i sprzątałam w domu, oczekując później ojca, który co wieczór przyprowadzał nową damę. Każda z nich głodna  była jedynie pieniędzy ojca. Owszem, może i miał spory majątek, ale cóż z tego, skoro nie grzeszył szczodrobliwością. Znam ojca na tyle dobrze, że wiem na co go stać. Nigdy, nikomu nie pożyczyłby swojego cennego skarbu. Nawet mnie. Co z tego, że byłam jego córką.
Słyszę jak wyciąga klucz z toby i otwiera drzwi wejściowe. Nie lubił czekać, aż dobiegnę z drugiego końca domu do drzwi. Dziś jego mina jest inna, wydaje mi się, że to nie ten sam człowiek, który krzyczy na mnie co dnia, wspominając o matce. Siada na taborecie, stojącym w rogu holu i chowa głowę w swoich dłoniach, a ja go obserwuję.
-Wiesz jaki dzisiaj dzień? –  ledwo to z siebie wykrztusza.
Oczywiście, ze wiem. Dziś mija 15 lat, odkąd mama nas zostawiła, ale myślę że nie miała wyboru.
Ruszył z przedpokoju w stronę kuchni. Robił to co roku, ale codziennie odtwarzam to w mojej głowie. Słyszę huk spadających talerzy. Moje serce, rozbite na miliny kawałeczków, podobnie jak porcelana mamy, nie może tego długo wytrzymać. Nie chcę go powstrzymywać, bo to mogło skończyć się tylko gorzej. Po kilku minutach trzaski cichną, nie wierzę, ze to już koniec. Talerzy mamy pod dostatkiem.
Inny dźwięk mnie przeraża. Mam wrażenie, że wydobywa się z mojego umysłu. To nie może być tata, ten dźwięk dochodzi z piwnicy. Musi go także słyszeć, bo wyprzedza mnie w drodze do zardzewiałej klamki. Skrzypnięcie drzwi, wskazuje na to, że klamka jest jeszcze sprawna. Choć odgłosy już dawno ucichły, to oboje jesteśmy ciekawi tego, co miało zaraz nastąpić. Dzięki adrenalinie nie bałam się za nim iść.
Krzyk. To wszystko. Ale jestem przekonana, że skądś znam ten głos. Dałabym sobie rękę uciąć. Znam ten głos.
 *

Sięgnam po klucze, żeby zamknąć mały sklep Dave’a. Dał mi pracę na kasie tylko dlatego, że jesteśmy przyjaciółmi. Nie przynosiło mi to zbyt wiele funduszy, ale lepsze to niż być utrzymanką ojca i siedzieć całymi dniami w domu wspominając ostatnie lata z mojego niepoukładanego życia.
Zahaczam ramiączkiem torebki o krawędź w bocznej nawie drzwi, przez co klucze wypadają mi z rąk. Schylam się, żeby je podnieść, ale zderzam się głową z pewną brunetką. Wyglądała na około 20 lat, uśmiecha się i rzucając ciche ‘sorry’ podaje mi pęk kluczy. Odwzajemniam uśmiech.
- Rose, prawda? – skąd zna moje imię?
Podaje mi swoją prawą rękę,mam wrażenie, że ściskam ją za mocno.
- Mam na imię Nancy, twoja mama oraz moja dobrze się znały.
W ciągu jednej sekundy wracam myślami do tego dnia, kiedy pewnego razu do mamy przyszła kobieta umówiona na herbatę. Pamiętam, że mama płakała przy niej, wyżalała jej się. Stałam wtedy pod drzwiami salonu i nasłuchiwałam jęków mamy, tulącej się do przyjaciółki.
W kącikach moich oczu drżą małe łezki. Zamykam szybko wargi, odsuwając wspomnienia z głowy.
- Słyszysz mnie?  - pyta zdenerwowanym głosem.
Poprawiam się szybko i stwierdzam, że wszystko jest w porządku.
- Do rzeczy, moja mama poleciła mi z tobą porozmawiać.  Mieszkamy niedaleko siebie, przyjdziesz się ze mną?
Kiwam głową na znak, iż owszem, chętnie to zrobię.
Spacerujemy kilkanaście minut, dopóki do naszych uszu nie dochodzi odgłos policyjnych syren. Na ulicy pojawia się kilka par srebrno-niebieskich wozów. Wysiada z nich grupka  policjantów. Na jej końcu dwóch mężczyzn przytrzymuje poddającego się ich woli chłopaka, z burzą loków na głowie. Patrzy spode łba na nas obie. Moje usta znowu niekontrolowanie się rozchylają. Uśmiecha się do mnie ukazując biel swoich zębów. Gdyby nie to, że prowadzony jest przez policję, wydałby mi się przystojny. Mimo to nie mogę spuścić z niego wzroku. Dopiero, gdy przymyka szybko lewe oko, orientuję się gdzie jesteśmy. Stoimy niedaleko nich. Zaraz mają przejść obok nas.  Brzęczące kajdanki, odbijające się od słońca, zbliżają się niebezpiecznie. Przy wejściu do budynku policyjnego zjawiają się dzikie tłumy w rekordowym czasie. Czy to jest poszukiwany przestępca? Z zamyśleń wyrywa mnie dotknięcie. Czuję, jak jego lok dotyka mojego czoła. Nikt z zebranych nie zwraca na to uwagi. Tylko on i ja.

Wzrok zebranych gapiów odwraca się w miejsce, skąd wydobywa się strzał, strzał jakby z broni?

~~
Pierwszy rozdział! 


Jeśli przeczytałeś, bardzo proszę o opinię - to dla mnie ogromna mobilizacja :)

niedziela, 16 lutego 2014

Prolog

Znasz to uczucie? Kiedy w Twojej głowie kumulują się wspomnienia, wywołane konkretną osobą? Kiedy nie wiesz jak się ich pozbyć? Zdradzę Ci sekret. Każdy tak ma. To nie rodzi się w Twojej głowie, tylko w sercu.

A teraz wyobraź sobie czyjąś śmierć. Boli, boli chyba najbardziej na świecie, bo Twój mózg prawdopodobnie ukazał Ci śmierć, kogoś najważniejszego w Twoim życiu.

Śmierć Matki oznacza ból nie tylko dla Ojca. Dzieci przeżywają to mocniej, kryją to w sobie. Mama niegdyś  znaczyła dla Ciebie wszystko. Dla Rose, mama była wszystkim. Dla zapracowanego męża Iana’a, była szczęściem. Była. Najbardziej niesprawiedliwe jest to, kogo zabierają. Ale kiedy uświadomisz sobie z jakiego powodu, widzisz jaki człowiek jest słaby. Dysforia mięśniowa to genetyczna choroba obumierania mięśni, prowadząca do przedwczesnej śmierci. Mama Rose, Rebeca, nie mogła dać wiele swojej córce. Ale dała jej to co miała, miłość.

„Rebeca Wilson zmarła 25 października w wieku 29 lat.”

Kiedy w jej życiu pojawiają  się  nowe osoby osoby, dziewczyna śmielej podchodzi do świata. Stawi mu wreszcie czoło. Ale nie wszystko jest tak piękne, jakim się wydaje. Jedna z nich jest fałszywa. Zależy jej na cierpieniu Rose. Nieważne czy byłby to ból psychiczny czy fizyczny. Ważne, że ją cholernie zaboli. A inni? Może choć JEDNA osoba potrafi jej pomóc?

Znasz to niechciane uczucie. Przychodzi znienacka. Uczucie wywołane jedną osobą. Może wywołać radość i uśmiech na twarzy lub wręcz przeciwnie. To Miłość. Wkrada się bezczelnie  do serca, nie daje zapomnieć o tej jednej osobie. Na drodze Rose staje On. Tak, jakby miała mało problemów. Wszystko przez jedną noc. Jedno spotkanie obróciło jej życie do góry nogami.

I jeszcze jeden siarczysty policzek od życia. Rose musi ukrywać coś, co naprawdę ją niszczy. Mama zostawiła córce coś jeszcze, nie miała na to wpływu, a to prześladuje Rose.

On ma mało czasu. Czy zdąży zapobiec jej odejściu? Czy Ona wyjawi sekret? Czy Im się uda?
Kto  jest w stanie wygrać walkę za Rose?

____________________________________________________

Mamy prolog, pierwszy rozdział pojawi się w tygodniu.

Jeśli chcesz być informowany/a, napisz swoją nazwę w komentarzu.

Jeśli przeczytałeś, bardzo proszę o opinię - to dla mnie ogromna mobilizacja :)