Czekam, ocierając opuchnięte od łez oczy, z obiadem na
tatę, który miał zaraz pojawić się w domu po pracy. Kolejny dzień, który
wygląda tak samo. Wstawałam rano i sprzątałam w domu, oczekując później ojca,
który co wieczór przyprowadzał nową damę. Każda z nich głodna była
jedynie pieniędzy ojca. Owszem, może i miał spory majątek, ale cóż z tego,
skoro nie grzeszył szczodrobliwością. Znam ojca na tyle dobrze, że wiem na co
go stać. Nigdy, nikomu nie pożyczyłby swojego cennego skarbu. Nawet mnie. Co z
tego, że byłam jego córką.
Słyszę jak wyciąga klucz z toby i otwiera drzwi
wejściowe. Nie lubił czekać, aż dobiegnę z drugiego końca domu do drzwi. Dziś
jego mina jest inna, wydaje mi się, że to nie ten sam człowiek, który krzyczy
na mnie co dnia, wspominając o matce. Siada na taborecie, stojącym w rogu
holu i chowa głowę w swoich dłoniach, a ja go obserwuję.
-Wiesz jaki dzisiaj dzień? – ledwo to z siebie
wykrztusza.
Oczywiście, ze wiem. Dziś mija 15 lat, odkąd mama nas
zostawiła, ale myślę że nie miała wyboru.
Ruszył z przedpokoju w stronę kuchni. Robił to co roku, ale
codziennie odtwarzam to w mojej głowie. Słyszę huk spadających talerzy.
Moje serce, rozbite na miliny kawałeczków, podobnie jak porcelana mamy, nie
może tego długo wytrzymać. Nie chcę go powstrzymywać, bo to mogło skończyć się
tylko gorzej. Po kilku minutach trzaski cichną, nie wierzę, ze to już
koniec. Talerzy mamy pod dostatkiem.
Inny dźwięk mnie przeraża. Mam wrażenie, że wydobywa się z mojego umysłu. To nie może być tata, ten
dźwięk dochodzi z piwnicy. Musi go także słyszeć, bo wyprzedza mnie w
drodze do zardzewiałej klamki. Skrzypnięcie drzwi, wskazuje na to, że klamka
jest jeszcze sprawna. Choć odgłosy już dawno ucichły, to oboje jesteśmy ciekawi tego, co
miało zaraz nastąpić. Dzięki adrenalinie nie bałam się za nim iść.
Krzyk. To wszystko. Ale jestem przekonana, że skądś znam ten głos. Dałabym sobie
rękę uciąć. Znam ten głos.
Sięgnam po klucze, żeby zamknąć mały sklep Dave’a. Dał mi
pracę na kasie tylko dlatego, że jesteśmy przyjaciółmi. Nie przynosiło mi to
zbyt wiele funduszy, ale lepsze to niż być utrzymanką ojca i siedzieć całymi
dniami w domu wspominając ostatnie lata z mojego niepoukładanego życia.
Zahaczam ramiączkiem torebki o krawędź w bocznej nawie
drzwi, przez co klucze wypadają mi z rąk. Schylam się, żeby je podnieść, ale
zderzam się głową z pewną brunetką. Wyglądała na około 20 lat, uśmiecha
się i rzucając ciche ‘sorry’ podaje mi pęk kluczy. Odwzajemniam uśmiech.
- Rose, prawda? – skąd zna moje imię?
Podaje mi swoją prawą rękę,mam wrażenie, że ściskam ją za mocno.
- Mam na imię Nancy, twoja mama oraz moja dobrze się znały.
W ciągu jednej sekundy wracam myślami do tego dnia, kiedy
pewnego razu do mamy przyszła kobieta umówiona na herbatę. Pamiętam, że mama
płakała przy niej, wyżalała jej się. Stałam wtedy pod drzwiami salonu i
nasłuchiwałam jęków mamy, tulącej się do przyjaciółki.
W kącikach moich oczu drżą małe łezki. Zamykam szybko wargi, odsuwając wspomnienia z głowy.
- Słyszysz mnie? - pyta zdenerwowanym
głosem.
Poprawiam się szybko i stwierdzam, że wszystko jest w
porządku.
- Do rzeczy, moja mama poleciła mi z tobą porozmawiać.
Mieszkamy niedaleko siebie, przyjdziesz się ze mną?
Kiwam głową na znak, iż owszem, chętnie to zrobię.
Spacerujemy kilkanaście minut, dopóki do naszych uszu nie dochodzi odgłos policyjnych syren. Na ulicy pojawia się kilka par srebrno-niebieskich wozów. Wysiada
z nich grupka policjantów. Na jej końcu dwóch mężczyzn przytrzymuje poddającego się ich woli chłopaka, z burzą loków na głowie. Patrzy spode łba na nas
obie. Moje usta znowu niekontrolowanie się rozchylają. Uśmiecha się do mnie
ukazując biel swoich zębów. Gdyby nie to, że prowadzony jest przez policję,
wydałby mi się przystojny. Mimo to nie mogę spuścić z niego wzroku. Dopiero,
gdy przymyka szybko lewe oko, orientuję się gdzie jesteśmy. Stoimy niedaleko nich. Zaraz mają przejść obok nas. Brzęczące kajdanki, odbijające się od
słońca, zbliżają się niebezpiecznie. Przy wejściu do budynku policyjnego zjawiają się dzikie tłumy w rekordowym czasie. Czy to jest poszukiwany
przestępca? Z zamyśleń wyrywa mnie dotknięcie. Czuję, jak jego lok dotyka
mojego czoła. Nikt z zebranych nie zwraca na to uwagi. Tylko on i ja.
Wzrok zebranych gapiów odwraca się w miejsce, skąd wydobywa się strzał, strzał jakby z
broni?
~~
Pierwszy rozdział!
Jeśli przeczytałeś, bardzo proszę o opinię - to dla mnie ogromna mobilizacja :)